niedziela, 28 lipca 2013

People's Republic of China.

Nastał ten czas, na który czekam cały rok a mianowicie czas w którym od Przystanku Woodstock dzieli nas już tylko parę dni.
Cały dzień latam jak głupia i co chwila dorzucam rożne dziwne rzeczy do torby...żartowałam. Połowę dnia przespałam po wczorajszych melanżach. Tylko ja potrafię biegać między jedną imprezą a drugą i świetnie się przy tym bawić, co prawda powrót o godzinie trzeciej w nocy nie bardzo ucieszył moją matkę ale w końcu są wakacje, prawda?
Jeśli już mam okazję, chciałabym pochwalić się prezentem, który dostałam od kolegi mojego ojca, a mianowicie aparacie analogowym Olympus Trip 35.
Rzadko mi się zdążało bawić się analogami więc jestem wielkim amatorem w tej sprawie, jednak mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni.
Co prawda nie miałam okazji jeszcze się nim bawić, ale mam nadzieję, że gdy wrócę będzie na mnie czekał i spędzimy razem parę chwil.
Tak więc zostawiam wszystko i lecę szukać skarpetek. ponieważ deadline coraz bardziej się zbliża, a jest nim 29 lipiec godzina 4:00. *umrę*
A tak a propos skarpetki to szczwane bestie, zawsze się przed mną chowają.
Życzcie mi abym nie dostała udaru i wróciła w jednym kawałku, a jeśli wy też będziecie to rozglądajcie się dobrze bo ja zawsze się gdzieś czaję!
Jak skarpetki.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz