czwartek, 30 maja 2013

Telling me I'm fine.

Przeżyłam, z czego jestem bardzo dumna.
Jednak jeśli coś sobie postanowię to dam radę to osiągnąć.
W takim razie, może nie będę pierwszą ofiarą zombie apokalipsy.
Halohalo za pięć dni moje osiemnaste urodziny!
Powoli dociera do mnie, że coraz bardziej się starzeję.
Niedługo będę błagała aby pani w Świecie poprosiła mnie o dowód.
Jak nazywa się stan psychiczny, kiedy myślisz, że wszystko jest
w porządku a tak naprawdę rozpierdala Cię od środka?
Chodź ze mną, wypalmy całą paczkę czerwonych Marlboro,
powiedź, żebym się nie martwiła.
Uwierzę.





niedziela, 26 maja 2013

I wasn't born with enough middle fingers.


* * *
Jeśli uda mi się przeżyć te trzy dni,
tj. do przerwy wynikającej z Bożego Ciała,
będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.
Biologia/fizyka/wos/rosyjski/angielski/historia/matematyka
Nie mam czasu oddychać.


środa, 22 maja 2013

And I swear that I don't have a gun.

* * *
Gubię się ostatnio w rzeczywistości do tego stopnia, 
że każdy kontakt ze społeczeństwem przyprawia mnie o ból głowy. 
Od kiedy pamiętam byłam socjopatą, w mniejszym lub bardziej widocznym stopniu.
Od dawna chciałam mieć tajny pokój o istnieniu którego nie wiedziałby nikt.
Jednak znając życie w końcu ktoś znalazłby mnie tam i wyrzucił.
"Musisz się dopasować" mówią mi ciągle,
"jak będziesz dorosła będziesz musiała żyć w tym świecie"
a co jeśli nigdy nie dorosnę?
Zostanę sobie taką małą Alą.
Taką malusieńką dziewczynką w spodenkach ogrodniczkach.
Całymi dniami będę biegała po osiedlu, bawiąc się w piaskownicy.
W nocy będę Cię pytać w kółko
"Kiedy noc się skończy?"
A Ty będziesz wciąż odpowiadać
"Zamknij oczy.
Kiedy je otworzysz,
już będzie ranek"
I kiedy je otworzę będzie jasno
tak jak mi mówiłeś.


sobota, 18 maja 2013

WHATEVER.

Kochana piosenka zdemoralizowanych ludzi.
* * *
Jakoś nie palę się do siedzenia przed komputerem w tak piękną pogodę.
Co prawda, panicznie unikam słońca byle się nie opalić, ale cóż mogę począć?
Wczoraj z klasą melanżowaliśmy w Licheniu, tak w tym Licheniu.
Co prawda picie w miejscu uświęconym było dość nie na miejscu ale co to dla nas,
"zdemoralizowanej młodzieży bez perspektyw"?
Dzisiaj mam imieniny i własnie dziś miałam jechać na koncert do Słupcy,
jednak jestem warzywem a poza tym Padlina Szarika nie zagra, a na nią najbardziej liczyłam.
Tak więc dzisiejszy dzień siedzę na tyłku, jednak mam zamiar wieczorem pobiegać,
ponieważ moja kondycja równa jest zeru, co bardzo mnie martwi.
Ale nie robię tego ze względu na zdrowie, modę na zdrowy tryb życia czy innych pierdół,
ale dlatego, aby w razie ataku zombie nie zostać zjedzona pierwsza.
* * *
Znowu opóźnienia dotyczące postu z LB.
Look dodałam przed wyjazdem do Krk, 
ale WHATEVER.
Beanie-Local Heroes/Shorts-Levi's vintage
Belt-Romwe/Shirt-ZARA/Shoes-Converse
* * *
Mam kilka pomysłów na kolejny look, 
w roli głównej z moją sukienką ogrodniczką z lumpa za 10 złotych.
Dodatkowo dzisiaj mama pokazała mi bluzkę którą kupiła w sh
a, że okazała się na nią za mała ja ją przygarnęłam. <3
Mówiłam już, że kocham second heandy?


* * *
Inspiracje?







poniedziałek, 13 maja 2013

In the land of gods and monsters I was an angel.

Jestem do tyłu z blogiem, ale cóż tak czasami się dzieje.
Już, albo raczej dopiero, pierwszy dzień w szkole po przerwie majowej.
Od piątku do wczorajszej niedzieli melanżowałam w Krakowie z D,
i chyba nie muszę pisać, że czuję się jak warzywo?
Jednak, opuszczenie tego tak zwanego "miasta bez kantów" było jak uzdrowienie.
Nie szkodzi, że teraz czuję się gorzej pod względem fizycznym, 
siniaki, obtarcia, nogi z waty.
Czuję się lepiej psychicznie, wszyscy ci nowi ludzie, ten klimat i ta świadomość,
 że nawet jeśli wywalisz się na środku Rynku, to nikt na to nie zwróci uwagi 
bo na co dzień chodzą tam ludzie przebrani za pszczoły, królewny i inne pierdoły.
Co z tego, że jedziesz nietrzeźwa z Wieliczki do Krakowa, gubisz się 
i błądzisz po jego ulicach cztery godziny, próbując znaleźć drogę do schroniska
 na totalnym zadupiu na ulicy Grochowej i płacisz 15 złotych za taksówkę w akcie desperacji?
To wszystko jest niczym w porównaniu jak dobrze czuję się moja stargana psychika.
Możliwe, że to chwilowy stan, bardzo możliwe, ale teraz wiem, że wystarczy tylko
dystans 350 kilometrów aby odetchnąć.
Poważnie zastanawiam się nad studiami w Krakowie,
to miasto ma coś w sobie, coś co teraz mnie do niego przyciąga.
Czy to ludzie, architektura czy jednak coś innego?
Chyba wiem.
* * *
Do tyłu z blogiem ale nie z Lookbookiem, ah, jestem taka feszyn.
Tak więc, przed wyjazdem, przyszła do mnie moja pierwsza 
paczka od LOCAL HEROES! <3
Co w niej było?
Nic innego, jak bluza wyrażająca więcej niż tysiąc słów 
oraz idealnie obrazująca mój stosunek do większości społeczeństwa.
Co myślisz widząc osobę z bluzą z napisem "FUCK YOU you fuckin' fuck"?
 Kilka takich spojrzeń już zebrałam.
Niektórzy patrzyli z wyrzutem, inni jakby chcieli mnie zabić
a moje zwłoki wrzucić do studzienki kanalizacyjnej, a jeszcze inni patrzyli z rozbawieniem.
Jedna rzecz a ile radości!
Dodam jeszcze, że bluza jest świetnej jakości, mięciutka cieplutka i taka w ogóle aww.
Dodatkowo zamówiłam jeszcze beanie WHATEVER.
To jedno z moich ulubionych słów w języku angielskim.
Pierwszy zakup u dziewczyn z LH ale na pewno nie ostatni.
Już teraz zbieram pieniądze na kolejną bluzę, jednak moje fundusze po Krk
zostały bardzo mocnoo nadszarpnięte.
A tutaj post na LB, enjoy.
Niestety nie mam żadnych zdjęć z Krakowa,
 oczywiście nie mówię o swoich ponieważ, przez te trzy dni wyglądałam jak typowy menel.
Kiedyś, znaczy pewnie niedługo, pojadę do Krakowa z aparatem
aby porobić zdjęcia ulicom, street artowi, budynkom.
No i oczywiście starym przyczepom z napisem "sex tutaj"
Kraków to stan umysłu, prawda Kocie?

Teraz uciekam spożyć pierwszy od trzech dni pełnowartościowy 
posiłek i rzucić się na moje szpitalne łóżko i spać do rana.