poniedziałek, 13 maja 2013

In the land of gods and monsters I was an angel.

Jestem do tyłu z blogiem, ale cóż tak czasami się dzieje.
Już, albo raczej dopiero, pierwszy dzień w szkole po przerwie majowej.
Od piątku do wczorajszej niedzieli melanżowałam w Krakowie z D,
i chyba nie muszę pisać, że czuję się jak warzywo?
Jednak, opuszczenie tego tak zwanego "miasta bez kantów" było jak uzdrowienie.
Nie szkodzi, że teraz czuję się gorzej pod względem fizycznym, 
siniaki, obtarcia, nogi z waty.
Czuję się lepiej psychicznie, wszyscy ci nowi ludzie, ten klimat i ta świadomość,
 że nawet jeśli wywalisz się na środku Rynku, to nikt na to nie zwróci uwagi 
bo na co dzień chodzą tam ludzie przebrani za pszczoły, królewny i inne pierdoły.
Co z tego, że jedziesz nietrzeźwa z Wieliczki do Krakowa, gubisz się 
i błądzisz po jego ulicach cztery godziny, próbując znaleźć drogę do schroniska
 na totalnym zadupiu na ulicy Grochowej i płacisz 15 złotych za taksówkę w akcie desperacji?
To wszystko jest niczym w porównaniu jak dobrze czuję się moja stargana psychika.
Możliwe, że to chwilowy stan, bardzo możliwe, ale teraz wiem, że wystarczy tylko
dystans 350 kilometrów aby odetchnąć.
Poważnie zastanawiam się nad studiami w Krakowie,
to miasto ma coś w sobie, coś co teraz mnie do niego przyciąga.
Czy to ludzie, architektura czy jednak coś innego?
Chyba wiem.
* * *
Do tyłu z blogiem ale nie z Lookbookiem, ah, jestem taka feszyn.
Tak więc, przed wyjazdem, przyszła do mnie moja pierwsza 
paczka od LOCAL HEROES! <3
Co w niej było?
Nic innego, jak bluza wyrażająca więcej niż tysiąc słów 
oraz idealnie obrazująca mój stosunek do większości społeczeństwa.
Co myślisz widząc osobę z bluzą z napisem "FUCK YOU you fuckin' fuck"?
 Kilka takich spojrzeń już zebrałam.
Niektórzy patrzyli z wyrzutem, inni jakby chcieli mnie zabić
a moje zwłoki wrzucić do studzienki kanalizacyjnej, a jeszcze inni patrzyli z rozbawieniem.
Jedna rzecz a ile radości!
Dodam jeszcze, że bluza jest świetnej jakości, mięciutka cieplutka i taka w ogóle aww.
Dodatkowo zamówiłam jeszcze beanie WHATEVER.
To jedno z moich ulubionych słów w języku angielskim.
Pierwszy zakup u dziewczyn z LH ale na pewno nie ostatni.
Już teraz zbieram pieniądze na kolejną bluzę, jednak moje fundusze po Krk
zostały bardzo mocnoo nadszarpnięte.
A tutaj post na LB, enjoy.
Niestety nie mam żadnych zdjęć z Krakowa,
 oczywiście nie mówię o swoich ponieważ, przez te trzy dni wyglądałam jak typowy menel.
Kiedyś, znaczy pewnie niedługo, pojadę do Krakowa z aparatem
aby porobić zdjęcia ulicom, street artowi, budynkom.
No i oczywiście starym przyczepom z napisem "sex tutaj"
Kraków to stan umysłu, prawda Kocie?

Teraz uciekam spożyć pierwszy od trzech dni pełnowartościowy 
posiłek i rzucić się na moje szpitalne łóżko i spać do rana.


3 komentarze: